W dobie szerokiego dostępu do różnej maści instrumentów finansowych poprawiających – raczej chwilowo – naszą sytuację materialną rzadko zadajemy sobie pytanie czy podołamy zaciąganym zobowiązaniom. W chwili zawierania umowy pożyczki czy kredytu nie wiemy do końca jak się będzie przedstawiała sytuacja majątkowa w dłuższym okresie czasu, a decyzję, mającą wpływ na nasze życie podejmujemy tu i teraz. Nie pomaga w tym również konsultant z instytucji w której zaciągamy zobowiązanie, który zazwyczaj tylko utwierdzi nas w słuszności naszej decyzji i zapewni o tym, że wszystko będzie w porządku. Później zgarnie dla siebie prowizję za sprzedaż produktu i zapomni o całej sprawie.
Bierzemy powiedzmy 10 000 zł na 3 lata, raty będą na poziomie 300-400 zł, do tego jakaś tam prowizja czy inna opłata. Kwota 300-400 zł początkowo wydaje się być do udźwignięcia, ale przez 3 lata naprawdę może ciążyć. Nasze opłaty miesięczne i tak niebezpiecznie się piętrzą. Dokładając kolejną (a później kolejną i kolejną) niewinnie wyglądającą cegiełkę możemy przeważyć szalę.
W innym scenariuszu zaciągamy kredyt pod „inwestycję” jaką jest… samochód. Załóżmy, że ma on służyć wykonywaniu jednoosobowej działalności gospodarczej, albo dojazdom do pracy (Tutaj mała uwaga: działalność gospodarcza kojarzy się oczywiście z tym, że przedsiębiorca powinien przeprowadzić postępowanie upadłościowe w zwykłym trybie, jednak są sytuacje w których na dłużniku ciążą zobowiązania z czasu kiedy prowadził działalność gospodarczą, ale ją zakończył, natomiast zadłużenie z nim pozostało. Wtedy już jako osoba fizyczna może również zaliczyć te zobowiązania do spisu wierzytelności we wniosku o którym mowa w tym artykule). Kiedy już się przekonaliśmy sami do tego, że samochód jest nam potrzebny, a nie mamy środków własnych na taki zakup, to pożyczka lub kredyt są w zasadzie tylko środkami do celu. Jeszcze inną kategorią będzie kupowanie mieszkań na kredyt. Obciążenie jakie na siebie przyjmujemy będzie z nami przez wiele lat, czasem do samej starości. W tym czasie miesiąc w miesiąc ratę trzeba płacić. Tu też łatwo o brawurę i nadmierny optymizm. A może to tylko moje asekuranckie podejście do życia.
W każdym razie, życie obfituje w wiele niespodzianek, które krzyżują plany o spokojniej spłacie swoich zobowiązań. Gospodarczy rozkwit w naszym otoczeniu sprawia, że przyszłość jawi się nam w kolorowych barwach. Cieszymy się zdrowiem, mamy dobrą pracę, z niczym nie zalegamy. Można sobie pozwolić na więcej. Co jednak, gdy przychodzi spowolnienie gospodarcze, dosięga nas choroba, tracimy pracę? Taki nieprzewidziany obrót sytuacji to nic nadzwyczajnego. Okazuje się nagle, że jak podliczymy wszystkie nasze miesięczne wydatki trzeba wyciągnąć z kieszeni całkiem okrągłą sumkę, nie wspominając o zwykłych potrzebach jak zakupy. Przez jakiś czas możemy się ratować oszczędnościami - jeżeli je mamy. Gdy ich nie mamy, albo się skończą, w przeciągu miesiąca zaczną docierać pierwsze komunikaty od wierzycieli z przypomnieniem o płatności. Im dłużej jednak nie będziemy spłacać zobowiązań tym ich ilość i intensywność gwałtownie wzrosną. Telefony, smsy, maile wszystkie te metody są w dzisiejszych czasach w pełni zautomatyzowane. Monity będą do nas wysyłane bez większego udziału wierzyciela, wszystkim zajmie się komputer.
O ile wierzyciel nie będzie odczuwał wysiłku związanego z upominaniem się o swoje, to dłużnik poddany takiemu zmasowanemu atakowi z każdej strony po jakimś czasie może poczuć się wytrącony z równowagi. Szczególnie, jeżeli w tym samym czasie próby powrotu na właściwe tory też napotykają przeszkody. W dłuższym okresie taki stan jest nie do wytrzymania dla przeciętnego człowieka. Znam oczywiście przypadki osób, które czują się w tym prawie jak ryba w wodzie. Są to jednak wyjątki.
Po dłuższym czasie oczekiwania na spłatę kolejnych rat kredytu, czynszu, wszelkiej maści abonamentów mogą zacząć spływać ostateczne przedsądowe wezwania do zapłaty. Później oświadczenia o odstąpieniu/wypowiedzeniu umowy. Brak rychłego zaspokojenia tych roszczeń doprowadzi do tego, że sprawy trafią do sądu. Zaczną spływać nakazy zapłaty. W zależności od tego czy podejmiemy walkę czy nie sprawa trafi na wokandę, bądź nakaz zapłaty uprawomocni się, a wierzyciel najpewniej zaniesie tytuł wykonawczy do komornika, żeby ten również zaczął dłużnika, powiedzmy sobie szczerze, nękać. Jest to jednak święte prawo wierzyciela. Sądzę, że każdy z nas, gdyby odwrócić sytuację, oczekiwałby, że państwo zapewni realne sposoby egzekucji roszczeń w drodze przymusu. Staram się jednak zaakcentować narastające poczucie krzywdy u takiego dłużnika. Jest to po ludzku zrozumiałe.
Zatem stało się. Nie masz środków na regulowanie swoich bieżących zobowiązań. Nawet jeżeli osiągasz jeszcze jakiekolwiek dochody to nie wystarczają one na spłatę bieżących zobowiązań.
Zgodnie z treścią art. 10 ustawy z dnia 28 lutego 2003 r. Prawo upadłościowe (t.j. Dz. U. z 2019 r. poz. 498 z późn. zm.) upadłość ogłasza się w stosunku do dłużnika, który stał się niewypłacalny.
Dla stwierdzenia niewypłacalności dłużnika wystarczające jest ziszczenie się tylko jednej z dwóch enumeratywnie wskazanych w art. 10 i 11 p.u.n. podstaw (zaprzestanie wykonywania wymagalnych zobowiązań lub przekroczenie przez zobowiązania wartości majątku).
Instytucja upadłości konsumenckiej ma w założeniu przeciwdziałać negatywnemu i narastającemu zjawisku społecznemu nadmiernego zadłużenia przez osoby fizyczne. Jej celem jest umożliwienie oddłużenia tym osobom, które są zadłużone w stopniu uniemożliwiającym samodzielną spłatę długów. Powyższe ma w założeniu ograniczyć wykluczenie społeczne - umożliwiając ponowny udział dłużnika w legalnym obrocie gospodarczym, a w dłuższej perspektywie umożliwić także ponowne skorzystanie z usług instytucji finansowych.
Należy w konsekwencji uznać że pierwszoplanowym celem tzw. upadłości konsumenckiej jest oddłużenie osoby fizycznej (por. A.J Witosz, Przesłanki ogłoszenia upadłości konsumenckiej, (w) Przegląd prawa handlowego, 2015, Nr 2). Na uwadze należy mieć także liberalizację dostępu konsumentów do ogłoszenia ich upadłości wobec wyłączenia zastosowania do postępowania w sprawie ogłoszenia upadłości osoby fizycznej nieprowadzającej działalności gospodarczej przepisów dotyczących m.in. konieczności posiadania środków wystarczających co najmniej na koszty postępowania upadłościowego (art. 4912 ust. 1 p.u.).
Przyjmuje się, że pojęcie rażącego niedbalstwa, w kontekście przepisu art. 4914 ust. 1 p.u. i definicji niewypłacalności, oznacza przekroczenie podstawowych i elementarnych zasad staranności przy ocenie obecnej własnej sytuacji majątkowej i sytuacji majątkowej, która będzie istniała w czasie trwania zobowiązania. O rażącym niedbalstwie można mówić zatem w sytuacji, gdy oceniane zachowanie odbiega od wzorcowego modelu postępowania w określonej sytuacji, i to odbiega w stopniu drastycznym. Dlatego dokonując oceny, w jakim stopniu postępowanie dłużnika stanowiło niedbalstwo, należało wziąć pod uwagę wymóg dochowania staranności, jakiej wymaga się w konkretnych okolicznościach od konkretnego dłużnika. Rażące niedbalstwo jest niezachowaniem podstawowych i oczywistych zasad ostrożności, które są jasne i wiadome dla rozsądnego człowieka, ale poziom tej oczywistości zależy też oczywiście od danego stanu faktycznego i osoby sprawcy (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 sierpnia 2007 r., II CSK 170/07, LEX 465906).
Przytoczone wyżej orzeczenie Sądu Najwyższego niedługo straci na znaczeniu. Art. 4914 ust. 1 p.u. zgodnie z którym Sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa został uchylony ustawą z dnia 30 sierpnia 2019 r. o zmianie ustawy – Prawo upadłościowe oraz niektórych innych ustaw.
Jest to bardzo dobra wiadomość dla dłużników, którzy nie radzą sobie z bieżącymi zobowiązaniami. Ustawodawca zdecydował się bowiem na kolejny krok w kierunku liberalizacji rygorów jakimi była obciążona osoba zainteresowana ogłoszeniem upadłości tzw. „konsumenckiej”.
Spirala długów w jaką często wpadają dłużnicy sprawia, że żeby złapać jakikolwiek oddech posiłkują się pożyczką za pożyczką, a w którymś momencie muszą nawet brać jedną pożyczkę, by spłacić wcześniejszą.
Doprowadzając do takiego stanu przyjęło się w orzecznictwie sądów, że dłużnik wykazał się rażącym niedbalstwem. Sądy wyszły z założenia, że jak ktoś już świadomie zaciąga kolejne pożyczki wiedząc, że nie jest w stanie regulować poprzednich lub właśnie idzie dalej i reguluje jedne pożyczki za pomocą drugich, to takiej osobie można przypisać rażące niedbalstwo w swoich działaniu. Dłużnik swym zachowaniem przyczyniać się ma w ten sposób do niekontrolowanego rozrostu swoich zobowiązań, których już nie jest od jakiegoś czasu w stanie regulować, a także działa z pokrzywdzeniem wierzycieli zawierając umowę pożyczki dysponując pozytywną wiedzą, że wierzyciel może swojego umownego świadczenia nie odzyskać.
Nie będę tu oceniał, czy jest to (jeszcze) rozwiązanie rygorystycznie, czy też nie. Faktem jest natomiast, że uległo zmianie z woli ustawodawcy. Nie będzie już zatem można dłużnikowi wytknąć, że swoim zachowaniem się do czegokolwiek przyczynił. Każda sytuacja jest inna i każdy reaguje inaczej, ciężko o uniwersalne recepty, choć omawiana zmiana na pewno stanowi krok właśnie w kierunku ujednolicenia i uproszczenia sytuacji osób, które nie radzą sobie ze swoją sytuacją majątkową. Być może jest to też przejaw bardziej opiekuńczego podejścia do konsumentów i przerzucenia ciężaru badania jego zdolności finansowej i sytuacji majątkowej na wierzycieli.
Wniosek dłużnika o ogłoszenie upadłości osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej można pobrać TUTAJ. Jest to urzędowy formularz, który należy uzupełnić o wskazanie w nim dane. Miejsca których pozostawiamy niewypełnione należy skreślić. Najważniejsze jest zgromadzić dokumenty i przystępnie przedstawić historię, która doprowadziła nas do tego miejsca w którym musimy taki wniosek w sądzie złożyć.
Jeżeli do tej pory nie byliście przekonani do tego czy warto spróbować, to zdaje się, że od marca 2020 r. będzie zdecydowanie łatwiej. Ryzyko będzie w tej sytuacji marginalne. Wskazuje się jednak, że być może nie będzie tak łatwo doprowadzić do umorzenia planu spłaty. Myślę, że to jednak niewielka cena za ulgę jaką oferuje ogłoszenie upadłości osobom bez wyjścia.
bądź z nami na bieżąco