Dzieje się to wedle z góry ustalonych reguł. Niestety dość skomplikowanych, jeżeli wziąć pod uwagę obszerność takich ustaw jak kodeks postępowania cywilnego czy kodeks postępowania karnego. Jest jeszcze cała masa innych postępowań, rządzących się swoimi prawami, ale nie będę ich wymieniał, żeby nie zatrzeć istoty sprawy. Opanowanie wszystkich reguł zajmuje przeciętnemu prawnikowi na bardzo dużym poziomie ogólności 8 lat (5 lat studiów, 3 lata aplikacji). Po pomyślnym zdaniu egzaminów weryfikujących wiedzę kandydata to zawodu można przyjąć, że osoba taka jest gotowa do świadczenia pomocy prawnej, również przed sądem.
Co ma jednak zrobić przeciętny Kowalski, któremu obce są kodeksy i prawnicze komentarze?
Sąd to dość specyficzne miejsce. Zaklęcia którymi posługują się obyci w nim uczestnicy są niezrozumiałe dla laika. To widać szczególnie kiedy strony zobowiązane są do przedstawiania swoich stanowisk, czy też odniesienia się do zarzutów drugiej strony. Każde słowo ma znaczenie i można na własnej skórze się o tym przekonać, kiedy z naszego niewinnego przytaknięcia wyniesione zostaną daleko idące konsekwencje, np. w postaci przegrania procesu. Postaram się przybliżyć kilka kwestii, które moim zdaniem sprawiają zasadnicze trudności.
Większość spraw toczących się w sądach to sprawy prowadzone w postępowaniu uproszczonym. Zgodnie z art. 5051 k.p.c.:
Przepisy niniejszego działu stosuje się w następujących sprawach należących do właściwości sądów rejonowych: 1) o roszczenia wynikające z umów, jeżeli wartość przedmiotu sporu nie przekracza dwudziestu tysięcy złotych, a w sprawach o roszczenia wynikające z rękojmi, gwarancji jakości lub z niezgodności rzeczy sprzedanej konsumentowi z umową, jeżeli wartość przedmiotu umowy nie przekracza tej kwoty; 2) o zapłatę czynszu najmu lokali mieszkalnych i opłat obciążających najemcę oraz opłat z tytułu korzystania z lokalu mieszkalnego w spółdzielni mieszkaniowej bez względu na wartość przedmiotu sporu.
W konsekwencji spór będzie się toczył w bardziej rygorystycznym reżimie, który niestety niekoniecznie prowadzi do przyspieszenia rozpoznawania spraw. Zobaczymy co zrobi z tym najnowsza nowela kodeksu postępowania cywilnego. Tam rygorów będzie jeszcze więcej. Swoista rewolucja.
Standardowym orężem w takich sytuacjach jest: zaprzeczenie twierdzeniom drugiej strony. Trzeba to jednak robić z głową. Swego czasu wręcz modna stała się formuła brzmiąca mniej więcej tak: „Zaprzeczam wszelkich twierdzeniom strony przeciwnej, poza tymi wyraźnie przyznanymi”. Moda na posługiwanie się tego typu zaklęciami musiała się skądś wziąć, ale to było jeszcze przed moją praktyką zawodową. Mówi się, że to pozostałości po zniesionym postępowaniu gospodarczym, które było jednym z najbardziej rygorystycznych w polskim porządku prawnym (nomen omen teraz wraca).
Pewnym remedium na niedomagania stanowiska powoda, które znalazło się w pozwie i dalszych pismach procesowych jest zmiana powództwa z art. 193 k.p.c. Wtedy zmieniamy żądanie, a wraz z nim mogą pojawić się nowe dowody, które z jakichś względów Sąd uznał za spóźnione. Na obecnym etapie funkcjonuje system „dyskrecjonalnej władzy sędziego” jeżeli chodzi o dopuszczanie dowodów, zatem nie ma tu sztywnych reguł. Sąd dowody może dopuścić według własnego uznania, nawet jeżeli teoretycznie powinno je się uznać za spóźnione. To również się zmieni na gruncie nowelizacji. Przedsiębiorcy miejcie się na baczności.
Postępowanie uproszczone rządzi się własnymi zasadami w tym zakresie. Nie pozwala na wycofanie się rakiem ze swoich pierwotnych twierdzeń. Na przykładzie przewoźnika/firmy kurierskiej i brokera: Klient zamawia u brokera przesyłkę, ta w czasie dostawy ulega uszkodzeniu. Kogo pozwać?
Jeżeli powód wyraźnie określi z kim miał zawartą umowę, a okaże się, że stosunek ten układał się zupełnie inaczej powództwo zostanie oddalone i nie będzie tu ratunku w postaci zmiany powództwa albo zmiany pozwanego – zabrania tego przepis. Jeżeli wstępnie powód twierdzi, że zawarł z nami umowę, a później jednak, że przewóz „podzlecono” to mówimy tu o różnych kategoriach zarzutów jakimi możemy się bronić. Nie ma podstaw do tego by pozwany odpierał każde nowe „wydanie” roszczenia powoda, który dopasowuje się do wyników bieżącego postępowania dowodowego.
Nie będzie mógł powód dostosować się do zmieniającej się sytuacji w procesie, ponieważ sam zakreśla jego ramy – jest gospodarzem procesu. Dlatego rozsądny pozwany też nie powinien za szeroko wybiegać w swoich twierdzeniach, tylko poruszać się w tym co zakreślił powód i punktować wszelkie niedoskonałości wytykając, że sytuacja przedstawia się zgoła odmiennie lub brak jest dowodów potwierdzających okoliczności, które powołuje powód. Na przykładzie spraw z prawem przewozowym w tle, trzeba sprawdzić wszystko według pewnej listy:
Dużą wagę ustawa prawo przewozowe przykłada do listu przewozowego. Z niego ma wynikać fakt, że do zawarcia umowy doszło, warunki umowy, ale przede wszystkim kto jest nadawcą i odbiorcą. W mojej ocenie bieżąca praktyka branżowa i przede wszystkim postęp technologiczny coraz mocniej ten aspekt marginalizują, natomiast prawo i praktyka prawna nie nadążają za tempem zmian i często trzeba się niezwykle natrudzić, żeby wyjaśnić, że umowa jest, list też jest, ale to wszystko w formie elektronicznej. Jeszcze przyjdzie nam chwilę poczekać, aż w sądzie swobodnie będziemy się z tymi danymi obchodzić bez pomocy biegłych informatyków. Nie powinny nas dziwić sytuacje, że nasz kontrahent, który przestaje płacić, wywołany do tablicy zacznie twierdzić, że do zawarcia umowy nie doszło bo zlecenia w mailu są niepodpisane. Nie wzrusza nikogo, że przesłany formularz jest na papierze firmowym takiej osoby i pochodzi od pracownika zajmującego się tego typu sprawami w bieżącej działalności.
Wszelkie przejawy braku inicjatywy dowodowej powoda trzeba również wytknąć. Milczące przejście wobec niektórych kwestii do porządku dziennego może doprowadzić do uznania przez Sąd, że okoliczność ta została przyznana, a zatem uzna dany aspekt sprawy za udowodniony. Na to sobie rozsądny pozwany nie może pozwolić. Sąd oddala powództwa, kiedy uzna, że powodowi nie udało się udowodnić swoich racji. Z tego względu trzeba wykorzystać każdą nadarzającą się możliwość, żeby zmuszać naszego przeciwnika do tego, żeby jakieś kwestie musiał udowodnić.
Jednym z takich klasycznych przykładów jest zaprzeczenie wysokości roszczenia. Jeżeli powód nie wysili się za bardzo i przedłoży do akt tylko faktury VAT i stwierdzi, że tyle ile na nich widnieje, to jest właśnie szkoda, to pozwany wskazuje, że to jest tylko dokument księgowy i w żaden sposób nie odzwierciedla realnej wysokości szkody (oczywiście nieco upraszczam, bo są sytuacje, gdzie to wystarczy). Rzeczą powoda jest wtedy odpowiednio zareagować, bowiem taka postawa pozwanego obliguje go to inicjatywy. Powód może wtedy złożyć inne wnioski dowodowe. Z praktyki wiem, że najbardziej miarodajny dla sądu będzie dowód z opinii biegłego, który taką szkodę policzy. To są z kolei koszty. Nad tym musi się zastanowić i powód i pozwany, gdyż nierzadko takie koszty przekraczają wartość sporu o jaką toczy się sprawa. Ubocznie wskażę, żeby nie było zarzutu, że dowód z opinii biegłego w post. uproszczonym jest teoretycznie niedopuszczalny. Wyciągnięcie takiego argumentu jeszcze nigdy nie przyniosło mi jednak spodziewanych korzyści, bo Sąd zawsze może zmienić tryb z uproszczonego na zwykły, jeżeli sprawa okaże się szczególnie zawiła. W sytuacji, kiedy potrzebne są wiadomości specjalne to już jest rzekomo sprawa jest zawiła 😊
To, że ktoś coś twierdzi to jeszcze nie znaczy, że tak jest, szczególnie gdy czyni to sama strona, która z natury jest zainteresowana korzystnym rozstrzygnięciem sprawy. Na wszystkie okoliczności, z których wyciągamy skutki prawne trzeba przedstawić dowody. Jeżeli takowych brak trzeba ten fakt akcentować.
Trzeba się też wystrzegać często nadużywanego zarzutu jakim jest potrącenie. Lepiej w ogóle nie powoływać się na kompensatę w sytuacji, kiedy widzimy, że nasza wzajemna wierzytelność względem powoda też jest ciężka do udowodnienia.
Spójrzmy na skutki oświadczenia o potrąceniu (nie mylić z zarzutem potrącenia):
• uznanie roszczenia, które zwalnia drugą stronę z obowiązku udowadniania,
• przerwanie biegu terminu przedawnienia (to bardziej na etapie przedsądowym).
Przerwanie biegu terminu przedawnienia ma znaczenie oczywiście na etapie przedprocesowym, bowiem na czas procesu bieg terminu przedawnienia się zawiesza. Jeżeli dojdzie do przedawnienia przed wszczęciem postępowania sądowego to aspekt ten nie będzie miał większego znaczenia. Trzeba postawić zarzut przedawnienia. Należy pamiętać jednak o treści art. 502 k.c. Sprawdzenie co tam jest pozostawię wytrwałym i dociekliwym.
Wracając do tematu, krótko rzecz ujmując, jak złożymy oświadczenie o potrąceniu przed wszczęciem postępowania sądowego to dochodzi do przerwania biegu terminu przedawnienia i biegnie on od nowa.
Z kolei uznanie roszczenia ma to znaczenie, że jednym takim oświadczeniem zwalniamy drugą stronę z obowiązku wykazywania swojego roszczenia. Nasze oświadczenie o potrącenie poza skutkiem, do którego dążymy, czyli umorzeniem wzajemnych wierzytelności, ma ten jeden kluczowy aspekt, tj. uznanie roszczenia strony której takie oświadczenie składamy. Jest to tzw. uznanie niewłaściwe. W jego ramach dłużnik składa oświadczenie wiedzy, iż jego zobowiązanie istnieje i ma wolę jego spełnienia.
Odwraca się zatem korzystna dla pozwanego sytuacja od strony dowodowej. Po pierwsze, to pozwany musi się natrudzić, żeby wykazać swoje roszczenie, żeby doszło do umorzenia wzajemnych wierzytelności. Po drugie, powód jest zwolniony z konieczności udowadniania swojego roszczenia. Może siedzieć z założonymi rękami i przyglądać się Twoim męczarniom.
Nie wszystko jeszcze stracone, uznanie roszczenia to nie koniec świata, bowiem pozwany (dłużnik) w takiej sytuacji może podjąć próbę wykazania, że roszczenie które uznał jest niższe bądź wygasło. Nadzieja zatem zawsze jest, ale nie będzie łatwo.Nie ma więc miejsca na pochopne decyzje.
Skoro jako przykład miały posłużyć sprawy przewozowe, to wspomnę tutaj, apropos „uznania roszczenia”, że w sytuacji gdy komuś zapomniało się rozpatrzyć reklamacje w terminie 30 dni zgodnie z §10 Rozporządzenia Ministra Transportu i Budownictwa z dnia 24 lutego 2006 r. w sprawie ustalania stanu przesyłek oraz postępowania reklamacyjnego, to zasada jest dość podobna. Norma ta wzbudza liczne kontrowersje, w szczególności sygnalizuje się wśród prawników kolizję z samą ustawą prawo przewozowe.
Generalnie przyjmuje się, że domniemanie o uznaniu reklamacji jest obalalne i nie może ono wykluczać przepisów o ustalaniu wysokości szkody.
Prawo przewozowe w sposób specyficzny reguluje kwestię wysokości odszkodowania w art. 80 prawa przewozowego i posługuje się pewną hierarchią ustalania wysokości szkody. Spotkałem się z poglądem jednego z Sądów, który wskazał, że to domniemanie nie może wykluczać sposobów ustalania wysokości szkody. Więcej na temat tych sposobów znajdziecie w moim poprzednim artykule, który przeczytać można TUTAJ.
Warto jeszcze wspomnieć, że Sąd Najwyższy również wsadził kij w mrowisko wydając orzeczenie w którym zakwestionował z kolei, że przepis art. 80 prawa przewozowego ma charakter bezwzględnie obowiązujący i przyjął, ze przepis ten nie może stawiać przeszkody w wykazywaniu w procesie sądowym wysokości szkody środkami innymi, niż wskazane w tym przepisie.
Wskazane orzeczenie stanowi spory wyłom w dotychczasowym postrzeganiu materii, której dotyczył, ale uważam, że zmiana była konieczna. Prawo przewozowe rządziłoby się w ten sposób zupełnie innymi regułami dowodowymi od innych, powszechnych, stosunków gospodarczych do których zastosowanie mają ogólne reguły dowodowe. Trudno znaleźć ku temu jakiekolwiek racjonalne przyczyny. W ustnych motywach do tego wyroku, co nie znalazło ujścia w uzasadnieniu pisemnym, wskazano, że „Rygory art. 80 prawa przewozowego w punkcie 1 i 2 są już archaiczne, odwołują się do cen urzędowych, których dawno nie ma, poza tym dotyczą rozliczeń, ustalania ceny utraconej przesyłki, zanim spór trafi do sądu.”
Dowód z opinii biegłego ze względu na składnik w postaci wiadomości specjalnych jest dowodem tego rodzaju, iż nie może być zastąpiony inną czynnością dowodową. Jeżeli więc - zgodnie z art. 278 § 1 k.p.c. - sąd może otrzymać wiadomości specjalne wyłącznie na skutek skorzystania z pomocy biegłego, to sąd dopuszcza się naruszenia art. 232 zdanie drugie k.p.c., skoro z urzędu nie przeprowadza dowodu z opinii biegłego, niezbędnego dla właściwej oceny zasadności wytoczonego powództwa (por. np. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 7 marca 2013 r., II CSK 422/12 , LEX nr 1314390 i z dnia 11 grudnia 2014 r., IV CA 1/14, OSNC 2015, nr 12, poz. 149).
O ten dowód każda ze stron otrze się praktycznie w każdym procesie, gdy przeciwnik zaprzeczy wysokości roszczenia wskazując z jakichś względów, że nie udowodniono jego wysokości.
Poza jakimiś prostszymi sprawami, gdzie kwota będzie wynikała z umowy, to szkodę Sąd będzie wyliczał z pomocą dowodu z opinii biegłego. Trzeba o tym pamiętać przy zgłaszaniu takiego wniosku, gdyż od razu zostaniemy zobowiązani do wpłacenia zaliczki na koszty takiej opinii. Nie daje to jeszcze gwarancji na to, że opinia ta będzie korzystna, czy nawet przydatna.
Innym wariantem korzystania z wiedzy biegłego jest jego pomoc w ustaleniu, czy w danych warunkach mogło dojść do określonej sekwencji zdarzeń powodującej określone skutki bądź czy między określonymi zdarzeniami występują związki mające znaczenie dla uprawnienia jednej ze stron. Dla przewoźnika to może być dowód z opinii biegłego na okoliczność tego czy opakowanie przysyłki było wystarczające dla zabezpieczenia na czas przewozu, albo odpowiedź na pytanie czy sposób przeprowadzonego załadunku miał wpływ na powstanie szkody w przesyłce. Podane przeze mnie przykłady można przełożyć również na inne branże. Kwestia wyobraźni!
Ten dowód nazwałbym najbardziej chwiejnym źródłem informacji o sprawie. Strona zgłaszająca dowód nigdy nie może być pewna jak dany świadek będzie znosił trudny stawiennictwa w sądzie. Stres, który towarzyszy takim wystąpieniom, według moich obserwacji, powoduje często zniekształcanie stanu faktycznego sprawy z uwagi na zapominanie niektórych rzeczy lub przestawianie biegu zdarzeń i własne interpretacje świadka. Nagminne jest, że to co dana osoba opowie nam „pod salą” ma się nijak do tego co później oświadcza przed sądem. Mam wrażenie, że czasami jest tak, że świadek taki opowiada stronie to co ta chce usłyszeć, a później przed obliczem Sądu, uginając się przed jego majestatem i powagą chwili, opowiada coś zupełnie innego. Świadków nie można przygotowywać do zeznań przed sprawą, to oczywiste. Dopuszczalna jest oczywiście rozmowa o sprawie, wszak musimy się dowiedzieć, co świadek wie i czy będzie cennym źródłem informacji, czy wręcz odwrotnie. Granica jest, choć dla niektórych mam wrażenie jest ona bardzo rozmyta.
Nie ma jednak wyboru i w tę loterię trzeba grać. Niektóre Sądy lubią zetknięcie z żywym materiałem dowodowym 😊 Daje im to, zdaje się, większe wczucie w okoliczności sprawy, jeżeli zetkną się z jej bezpośrednimi aktorami. Z kolei jeżeli nie widać żadnych przesłanek do tego by dana osoba zeznawała, nie ma ona żadnej wiedzy na tematy nas interesujące, to nie warto tracić czasu Sądu, świadka, stron i do tego narażać się na jakieś niespodzianki.
Truizmem będzie pisanie w tym momencie, że powyższy wpis nie wyczerpuje całego zagadnienia, ale tak właśnie jest. Sprawy sądowe są różne i odmiennie układa się ich przebieg. Sygnalizuję tu kilka powtarzających się wariantów zdarzeń z którymi uczestnik może się spotkać i musi być świadomy, że jego ruch będzie miał konsekwencje. Szczególnie w sprawach gospodarczych nie liczyłbym na zbytnią ochronę ze strony Sądu i stosowanie jakiejś taryfy ulgowej. Paradoksalnie dzieje się tak w sprawach mniejszych, których jest najwięcej, a które sądy chcą załatwiać jak najszybciej. Im sprawy są poważniejsze (czyt. wyższa jest wartość przedmiotu sporu), tym sędziowie przyjmują bardziej asekuracyjny model działania i pozwalają na więcej. Korzystając z dyskrecjonalnej władzy sędziego dopuszczą spóźnione wnioski dowodowe czy nawet sami przejawią inicjatywę z urzędu. Będę trochę dywagować, ale wydaje mi się, że to właśnie fakt, że chodzi o poważniejsze sprawy podnosi poczucie odpowiedzialności i chęć dogłębnego zbadania, bez oglądania się na protesty procesowych purystów.
Niech ten wpis będzie zapowiedzią dalszej serii artykułów akademii procesowej Mariusza Stankiewicza. W kolejnych wpisach zmienię jednak trochę perspektywę i spróbuję przekazać modelowe działania powoda w procesie sądowym.
Korzystajcie, kopiujcie, walczcie!bądź z nami na bieżąco
1 Komentarz
Bardzo ciekawe, z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy