Muszę zacząć od tego, dlaczego umowa spedycji to dla mnie tylko instytucja abstrakcyjna. Jest to konieczne dla wskazania praktycznych aspektów tematu, który tu podejmuję. Nikt nie jest w stanie przedstawić mi choćby częściowo uzasadnionego wywodu, który przekonywałby o możliwym w praktyce wykazaniu zawarcia umowy spedycji w miejsce zwykłej umowy przewozu. Wątpliwości sygnalizują nawet sądy.
Od momentu kiedy zająłem się sprawami z zakresu prawa przewozowego (również międzynarodowego) minęło już kilka lat. Przyznaję, że z początku nie zwracałem uwagi na rozróżnienie pomiędzy umową spedycji, a umową przewozu, gdyż nie napotykałem praktycznych problemów z tym związanych.
Dopiero kiedy pojawia się magiczny zarzut pt. „przedawnienie” człowiek zaczyna szukać głębiej i się zastanawiać. Zazwyczaj wtedy, kiedy druga strona nam taki zarzut wypali w odpowiedzi na pozew czy w sprzeciwie. Kwestia ta jest też roztrząsana przy ustalaniu odpowiedzialności za zniszczenie, ubytek zaginięcie itp. ładunku. W związku z tym, że przez moje ręce przeszło już blisko 1000 spraw tego typu, mogłem zapoznać się z różnymi wariantami umów zawieranych w branży TSL (dla niewtajemniczonych Transport – Spedycja – Logistyka). Umowa spedycji, umowa transportowa, umowa przewozu, którymi posługuje się branża wyglądają mniej więcej tak samo:
Stosownie do art. 794 § 1 k.c. przez umowę spedycji spedytor zobowiązuje się za wynagrodzeniem w zakresie działalności swego przedsiębiorstwa do wysyłania lub odbioru przesyłki albo do dokonania innych usług związanych z jej przewozem. Stronami umowy spedycji są zleceniodawca niebędący przewoźnikiem i spedytor, którym może być osoba fizyczna lub prawna, uprawniona na podstawie właściwych przepisów administracyjnych do zawodowego i zarobkowego świadczenia usług spedycyjnych. Obowiązkiem spedytora jest przede wszystkim wykonanie usługi spedycyjnej, zgodnie z zawartą umową.
Trzeba się zastanowić co to znaczy, że spedytor „wyśle”.
Nawet jeżeli wyśle (rozumiane w potocznym znaczeniu), to nie znaczy, że wykonał akurat umowę spedycji.
Zgodnie z art. 774 k.c., przez umowę przewozu przewoźnik zobowiązuje się w zakresie działalności swego przedsiębiorstwa do przewiezienia za wynagrodzeniem osób lub rzeczy. Nie zostało przewidziane w przepisach Kodeksu cywilnego, jak też w postanowieniach Konwencji CMR, regulujących tę umowę, że przewoźnik musi być właścicielem albo samoistnym posiadaczem środka transportu. Może wykonywać usługę wynajętym środkiem transportu. Umowa ta nie musi być wykonywana osobiście przez zawierającego umowę jako przewoźnika, może on zlecić wykonanie przewozu osobom trzecim (art. 34 Konwencji CMR; art. 5 ustawy z dnia 15 listopada 1984 r. Prawo przewozowe (t.j. Dz. U. z 2017 r. poz. 1983 z późn. zm.). Elementami przedmiotowo istotnymi umowy przewozu są oznaczenie punktów początkowego i końcowego świadczenia przewozowego, określenie wielkości wynagrodzenia należnego przewoźnikowi oraz wskazanie przedmiotu przewozu. W wyroku Sądu Najwyższego który zainspirował mnie do napisania niniejszego artykułu, poza innymi interesującymi zważeniami, znalazł się taki oto fragment: „W praktyce mogą pojawić się wątpliwości, czy zawarta umowa jest umową przewozu czy spedycji, na co trafnie zwrócił także uwagę Sąd Apelacyjny. Podstawą odróżnienia jednej umowy od drugiej jest treść zobowiązania przyjmującego zamówienie, a nie rodzaj podejmowanych przez niego czynności. W wyroku z dnia 6 października 2004 r., I CK 199/04 (niepubl.) Sąd Najwyższy wyraził przekonujące zapatrywanie, że jeżeli w treści oferty złożonej przewoźnikowi jest mowa tylko o przewozie rzeczy, a żadne konkludentne czynności nie wykazują na istnienie dodatkowych postanowień umownych, obejmujących usługi związane z przewozem, to umowa zawarta przez przyjęcie oferty jest umową przewozu, a nie umową spedycji.”
Pogląd ten już jakiś czas funkcjonuje, skoro odnotowany wyżej wyrok SNu pochodzi z 2004 r.
Trzeba jednak pójść dalej i zadać sobie pytanie: w jaki przypadkach jestem w stanie wykazać, że zawarłem umowę spedycji, a nie umowę przewozu? Powoływanie się na umowę spedycji przez drugą stronę ma najczęściej miejsce, kiedy zgłasza zarzut przedawnienia, który w tych umowach biegnie bez zatrzymywania się w jakichkolwiek okolicznościach, albo dla uniknięcia odpowiedzialności za szkodę w przesyłce. Teoretycznie trudniej jest pociągnąć do odpowiedzialności spedytora za zniszczenie towaru, którego „wysłania” się podjął.
Odwracając nieco sytuację wspomnę tu tylko, że przy dochodzeniu zapłaty bardziej opłaca się powoływać na zawarcie umowy przewozu. Myślę, że będzie to temat na odrębny wpis. Kontrowersyjny.
Czy wystarczy samo powiedzenie, że zawarliśmy umowę spedycji? Wydaje mi się, że nawet gdyby obie strony przeszłyby wobec tego faktu do porządku dziennego to sąd oceniający sprawę musiałby się mimo wszystko tym zająć. Często zresztą tak bywa, kiedy powód i pozwany wykłócają się o coś, co w zasadzie leży poza istotą sporu, czego dowiadują się o tym dopiero przy rozstrzygnięciu sprawy. Sąd niezaślepiony niczyim interesem może widzieć trzecią drogę. Częściowo tak było w sprawie, o której pisałem w artykule o odpowiedzialności przewoźnika za szkodę i jej zakresie. Kiedy wchodziliśmy w sparing intelektualny z powodem wdając się w niuanse czym są utracone korzyści i jak powinny być ustalane Sąd zapytał na ostatnim terminie rozprawy pełnomocników o to kogo uważają za uprawnionego do wniesienia reklamacji oraz za jakie szkody odpowiedzialność ponosi przewoźnik. Ja byłem przygotowany na to pytanie, mój przeciwnik nie.
Wracając z podróży do świata dygresji, co trzeba by było pokazać sądowi, żeby skłonić do przyjęcia, że to z czym się mierzymy w danym procesie to umowa spedycji, a nie przewozu (zakładając, że na tym nam zależy).
Sięgam do jednego z nowszych komentarzy do kodeksu cywilnego i mam tu coś takiego:
Spedycja pełni pomocniczą funkcję w przewozie przesyłek, obejmując zarówno dokonywanie czynności faktycznych, jak i prawnych niezbędnych z punktu widzenia prawidłowego dokonania przewozu. Jej przedmiot stanowi przy tym odpłatne organizowanie przemieszczania przesyłek w zastępstwie dającego zlecenie, z wyłączeniem samego przewozu, przeładunku i czynności dodatkowych związanych ściśle z przewozem. Świadczenie spedytora polega w szczególności na udzielaniu porad, zawieraniu umów przewozu, sporządzaniu dokumentów przewozowych, odbiorze przesyłki od nadawcy lub przewoźnika, przekazaniu przesyłki odbiorcy, a także podejmowaniu czynności organizacyjnoprawnych związanych z przewozem, takich jak znalezienie przewoźnika, przygotowanie listów przewozowych czy też samo zawarcie umowy przewozu z przewoźnikiem w imieniu zleceniodawcy, a także zapłata przewoźnikowi wynagrodzenia za przewóz (Fuchs Dariusz i Malik Adam. Art. 794. W: Kodeks cywilny. Komentarz. Tom V. Zobowiązania. Część szczególna (art. 765–921(16)). Wolters Kluwer Polska, 2018.).Co tu się dzieje? Można się zgubić.
Zajmijmy się tym po kolei. Udzielanie porad? Jakich do końca nie wiem, ale wyobrażam sobie, że przewoźnik czy spedytor mogą doradzać w tych samych obszarach stąd praktyczne rozróżnienie jest niemożliwe.
Zawieraniu umów przewozu nie jest moim zdaniem czynnością „okołoprzewozową” tylko stricte dotyczy umowy przewozu. Być może ogranicza mnie moja wyobraźnia, ale czym jakościowo różnić się będzie zawarcie umowy przez przewoźnika umownego z przewoźnikiem faktycznym, a spedytorem i przewoźnikiem też nie do końca widzę. Mam na myśli względy praktyczne, przede wszystkim w procesie sądowym. Odnoszę wrażenie, że trzeba by się sporo natrudzić, żeby sądowi wytłumaczyć, gdzie tkwi ten sekretny składnik pozwalający na rozróżnienie. Ktoś pewnie pomyśli, że w liście przewozowym, albo chociaż w zleceniu. W dalszej części wpisu będzie pożyteczne orzecznictwo, więc cierpliwości. Wszystkie te zbiegające się okoliczności wskazują, że domniemać należy raczej zawarcia umowy przewozu niż spedycji. Sceptycznie podchodzę do tego, by w procesach o zapłatę za wykonanie umowy spedycji rozpoczynać przydługi wywód o charakterze umowy, jej treści, faktach które przekonują, iż rzeczywiście do zawarcia umowy spedycji doszło, skoro najczęściej dochodzi się zapłaty za wykonanie frachtu. Składamy fakturę VAT, umowę, list przewozowy (CMR). Zawarto -> wykonano -> wystawiono. Nikt nie będzie się wdawał w tłumaczenie różnic. Wydaje się to jednak konieczne dla wykazania spedycji. Moim zdaniem konstrukcja umowy spedycji wygląda dość sztucznie i nie odnajduje się we współczesnych warunkach rynkowych. Nie wspominając już o tym, że bardziej opłaca się kogoś pozwać o zapłatę powołując się na umowę przewozu, no chyba, że doszło do uszkodzenia przesyłki.
Jeżeli wziąć pod uwagę rozważania Sądu zawarte w wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20 lutego 2018 r. sygn. V CSK 205/17, to sami dostrzeżemy, że tak Sąd Apelacyjny jak i Sąd Najwyższy nie są w stanie podać jednoznacznej odpowiedzi z jakim stosunkiem prawnym mamy do czynienia.
Teoretycy z kolei zdolni są jedynie do puszczenia w obieg zbitki różnych pojęć tworzących jakiś zamknięty krąg z których nic nie wynika, a które można dopasować w zasadzie do każdej sytuacji.
Dalej z komentarza: „podejmowaniu czynności organizacyjnoprawnych związanych z przewozem, takich jak znalezienie przewoźnika, przygotowanie listów przewozowych czy też samo zawarcie umowy przewozu z przewoźnikiem w imieniu zleceniodawcy, a także zapłata przewoźnikowi wynagrodzenia za przewóz” Krótko: znalezienie przewoźnika przez spedytora w sferze faktów sprowadza się do podjęcia dokładnie tych samych czynności co przez przewoźnika umownego. Nie wspominając, że mogą korzystać z tych samych narzędzi publikując oferty za pośrednictwem tych samych portali. Przygotowanie listu przewozowego może być również dokonane przez samego przewoźnika. Nie po to kierowcy wożą ze sobą powszechnie dostępne bloczki druków tych dokumentów.
Nie spotkałem się też z sytuacją, w której spedytor zawierał umowę z przewoźnikiem w imieniu nadawcy. Musiałoby to być wyraźnie stwierdzone w umowie pomiędzy spedytorem, a tym właśnie przewoźnikiem. Co więcej, spedytor musiałby dysponować też wyraźnym upoważnieniem od swojego klienta – nadawcy/płatnika. Jeżeli ktoś z czytających te słowa jest w stanie mi wskazać jakieś przykłady takich sytuacji to bardzo proszę. Może ograniczać mnie wyobraźnia. Doświadczenie również.
Zapłata przewoźnikowi wynagrodzenia za przewóz również jest czynnością, która pokrywa się z sytuacją w której przewoźnik wypłaca wynagrodzenie „podprzewoźnikowi”.
Myślę, że powyższe kwestie są roztrząsane zazwyczaj wtedy kiedy rozchodzi się o próbę uniknięcia odpowiedzialności przez jedną ze stron za jakieś zdarzenie szkodowe. W mojej ocenie regulacje dotyczące spedycji i przewozów należałoby w jakiś sposób ujednolicić. Z tego co mi wiadomo, jest sporo krajów, w których coś takiego jak spedycja w sensie prawnym nie istnieje. Trudności związane z rozgraniczaniem tych stosunków i zachodzący stan pokrywania się między nimi skłonił mnie ostatecznie do wyrażenia dość bluźnierczego poglądu, że spedycja nie istnieje – w sensie prawnym.
Jeżeli w treści oferty złożonej przewoźnikowi jest mowa tylko o przewozie rzeczy, a żadne konkludentne czynności nie wykazują na istnienie dodatkowych postanowień umownych, obejmujących usługi związane z przewozem, to umowa zawarta przez przyjęcie oferty jest umową przewozu, a nie umową spedycji. Nie wyłącza to możliwości zawarcia przez strony, w granicach zasady swobody umów (art. 353(1)), umowy o charakterze mieszanym.
Powyższa teza Sądu Najwyższego eliminuje tę postać usług – rzekomo – spedycyjnych, które są tak ubogie w treść, że poza nazwą w żaden sposób nie mogą się kojarzyć z treścią umowy spedycji.
Ten długi wywód na temat istoty umowy spedycji trochę zatarł tematykę jaką narzucił tytuł wpisu, ale już wracam do zagadnienia.
W wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20 lutego 2018 r. sygn. V CSK 205/17 pojawiła się myśl, z którą do tej pory się nie mierzyłem, ale moim zdaniem warto mieć ją w pamięci:
Zgodnie z art. 32 ust. 1 lit. b Konwencji, roszczenia, które mogą wyniknąć z przewozów podlegających Konwencji, przedawniają się po upływie jednego roku, przy czym przedawnienie biegnie począwszy od trzydziestego dnia po upływie umówionego terminu dostawy, albo jeżeli termin nie był umówiony - począwszy od sześćdziesiątego dnia po przyjęciu towaru przez przewoźnika. Stosownie do art. 32 ust. 2 zdanie pierwsze Konwencji CMR, reklamacja pisemna zawiesza przedawnienie aż do dnia, w którym przewoźnik na piśmie odrzuci reklamację i zwróci załączone do niej dokumenty. Zdanie drugie art. 32 ust. 2 Konwencji wskazuje, że dowód otrzymania reklamacji lub odpowiedzi na nią oraz zwrotu jej załączników ciąży na stronie, która powołuje się na ten fakt. Uregulowanie art. 32 ust. 2 Konwencji nie zawiera wskazania czasu trwania stanu zawieszenia, jak też nie odsyła w tym zakresie do przepisów prawa obowiązującego sąd rozpoznający sprawę (art. 32 ust. 3). Prowadzi to do wniosku, że stan zawieszenia trwać będzie bez ograniczeń czasowych.
Okazuje się, że nie jest to jednak pomysł świeży i nowatorki, lecz Sąd Najwyższy już raz tym zagadnieniem się zajął. W wyroku z 22 listopada 2007 r. sygn. III CSK 150/07 wskazano, że:
Art. 32 ust. 3 Konwencji CMR wyraźnie ogranicza przedmiotowy zakres zawartego w nim odesłania przez nakazanie uprzedniego zastosowania art. 32 ust. 2 Konwencji CMR. Oznacza to, że w odniesieniu do zawieszenia biegu terminu przedawnienia normy Konwencji CMR mają pierwszeństwo zastosowania, co oznacza, że w zakresie w nich uregulowanym wyłączają zastosowanie przepisów krajowego prawa przewozowego. W rezultacie, zgodnie z art. 32 ust. 2 zdanie pierwsze Konwencji CMR, reklamacja pisemna zawiesza bieg przedawnienia do dnia, w którym przewoźnik na piśmie odrzuci reklamację (poprawnie: odmówi jej uwzględnienia) i zwróci załączone do niej dokumenty. Przepis ten nie formułuje zatem żadnego innego terminu ani nie określa innego zdarzenia, które inaczej limitowałyby okres zawieszenia biegu przedawnienia roszczenia. W piśmiennictwie obcym wskazuje się wprost, że z mocy art. 32 ust. 2 Konwencji CMR zawieszenie biegu przedawnienia trwa aż do dnia odbioru pisma odrzucającego reklamację i zwrotu załączonych do niej dokumentów. Tak długo więc, jak przewoźnik skutecznie nie odrzuci reklamacji, trwa stan zawieszenia biegu przedawnienia, a zatem potencjalnie bez jakichkolwiek ograniczeń czasowych, wykraczając nawet poza ewentualnie uzgodniony przez strony czas na załatwienie reklamacji.
Powyższe poglądy to oczywiście dobra wiadomość dla nadawców i generalnie zleceniodawców, bowiem sankcjonują bierność przewoźnika, który nastawiony jest na pasywne podejście do kwestii reklamacji i liczy na upływ terminu przedawnienia w przypadku wyrządzenia szkody.
Przy okazji Sądy zwróciły uwagę, że kwestia ustalenia czy mamy do czynienia z umową przewozu czy z umową spedycji rodzi duże trudności praktyczne. Ustalenie to ma jednak doniosłe znaczenie dla sfery uprawnień każdej ze stron i zarzutów na jakie może się powołać. Widać tu dobrze, że sądy znalazły swoją drogę dla oceny stanu faktycznego nieco wychodząc poza ramy tego co było między stronami sporne.
Z kolei dla przewoźników jest to sygnał, żeby żadne reklamacje, nawet najbardziej absurdalne nie pozostawały bez odpowiedzi. Szkoda by było, żeby po wielu latach trzeba się merytorycznie ustosunkowywać do jakichś żądań, skoro łatwiej jest wskazać na upływ biegu terminu przedawnienia. Co oczywiście nie wyklucza podnoszenia innych argumentów niweczących żądanie drugiej strony.
Mam nadzieję, że ten wpis będzie dla Was pożyteczną pigułą wiedzy i pozwoli usprawnić procesy działania w Waszych przedsiębiorstwach. Zawsze można coś poprawić. Być może argumentacja tu zawarta przyda się w trakcie toczenia jakiegoś sporu.
Zachęcam do zapisywania się na newsletter. Będziecie wtedy na bieżąco z moją twórczością. Częściowo rady tu zawarte mają już za sobą skuteczne rozpoznanie bojem 😊
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze i podanie dalej! Trzymajcie się!Mariusz Stankiewicz
ZASTRZEŻENIE: powyższy artykuł jest wyrazem opinii jego autora na zagadnienia, które były jego przedmiotem. W żadnym razie nie jest to porada prawna. Stosowanie poszczególnych rozwiązań zawsze obarczone jest ryzykiem, bowiem każda sprawa ma swój indywidualny charakter, zatem czynisz to na własną odpowiedzialność. W przypadku braku pewności zalecam kontakt z adwokatem celem indywidualnego omówienia warunków konkretnej sprawy.
Zdjęcie zrobione Saffu z Unsplash
bądź z nami na bieżąco